czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział nr 2016.

Cześć,

tak, dzisiaj mamy Sylwester! O godzinie 00:00 powitamy nowy rok! To już będzie 2016... Ten czas tak szybko leci. Myślę, że ten nowy rozdział w naszym życiu będzie lepszy, przynajmniej mi się tak wydaje. W tym (jeszcze) 2015 roku wydarzyło się bardzo wiele, a to przeczuwałam już równo rok temu. Wiedziałam, że 2015 będzie "pachniał świeżością", zaskoczy mnie czymś nowym. No i proszę, mam swój własny dom, mam mojego ukochanego, pierwszego psa. Marzenia się naprawdę spełniają i nigdy nie wolno tracić nadziei. Właśnie stąd nazwa mojego bloga - "Never lose hope", czyli "Nigdy nie trać nadziei".


W tym nadchodzącym, nowym roku chciałabym wam życzyć przede wszystkim zdrowia.
Z własnego doświadczenia wiem, że odgrywa ono w naszym życiu wielką, ale to wielką rolę. 
Szczęścia - byście byli zawsze szczęśliwi i uśmiechali się od ucha do ucha, wbrew przeciwnościom losu. Wiele miłości! Wielu chwil spędzonych z najbliższymi.  Spełniajcie marzenia, swoje jak i innych, o ile to możliwe i nigdy się nie poddawajcie! Dążcie cały czas do wybranego celu. No i żebyście zawsze byli sobą, nie zważając na sytuację, żebyście nigdy się nie zmieniali
Udanej zabawy sylwestrowej no i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2016

Do zobaczenia w następnym rozdziale! :)

Angie

niedziela, 20 grudnia 2015

Hello Wrocław!


Cześć,
niedawno byłam na małym wypadzie do Wrocławia ze znajomymi. Było na prawdę świetnie. Musiałam wstać chwilę po 7:00, żeby się wyszykować, bo o 9:00 musiałam być już na miejscu. Z Zuzią i Martyną poszłyśmy na szynobus jadący na dworzec Nadodrze. Po drodze wsiadła do nas jeszcze druga Zuzia, więc czułyśmy się o wiele raźniej. Wysiadłyśmy, po czym poszłyśmy do kiosku kupić 16 biletów na tramwaj... Trochę dużo, nie? Ale tak wyszło, bo każda musiała mieć po 4. Poleciałyśmy na ósemkę i w drogę. Po paru przesiadkach dojechałyśmy w końcu do Magnolii. Tam wstąpiłyśmy do empiku. Kupiłam sobie książkę, za którą nie mam czasu się zabrać. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie dam radę dojść chociaż do 2 rozdziału...

Potem poszłyśmy do paru sklepów, ponieważ musiałam kupić sobie jakąś czapkę i szalik. Szalika niestety nie kupiłam, bo wszystkie, które mi się podobały kosztowały 50-70 zł. W końcu zrobiłyśmy się głodne, więc poszłyśmy do KFC. Dopiero wtedy zrozumiałam, że nie pasuję do dużego miasta, bo nawet zwykłego jedzenia nie potrafiłam zamówić. No więc coś tam zamówiłam, zjadłam i poszłyśmy dalej. Po drodze weszłyśmy jeszcze do Starbucksa i wypiłyśmy sobie po kawce. I tu kolejny dowód, że tam nie pasuję - zrobiło mi się niedobrze i mało co nie zwymiotowałam. xD

 W końcu dojechałyśmy do rynku na jarmark świąteczny.




Wybaczcie za jakość, ale zdjęcie robione komórką. :/
Ja pierwsza od lewej :P
Czas minął nam tak szybko, że w końcu musiałyśmy wracać do domu. Szkoda było się rozstawać i skończyć ten dzień, ale przecież jeszcze taki wypad powtórzymy. :)








A tak poza tym, to jak tam u was? Czujecie już tę magię świąt? :D Ja powiesiłam sobie lampki w pokoju i nie mogę się na nie wieczorami napatrzeć. :D Co do szkoły, to nasza klasa urządza jasełka i niestety gram w przedstawieniu. Zgadnijcie kogo... pasterza. Chociaż tyle dobrze, że mogę być pasterką. :P Gramy we wtorek i strasznie się stresuję, bo występujemy przed całą szkołą... CAŁĄ. Eh... jakoś to będzie. Miejmy nadzieję. :)

Pozdrawiam, 
Angie

sobota, 21 listopada 2015

Szczęście.

Cześć,
dzień za dniem mija tak szybko, że nie mam czasu pisać na blogu. Moja szkoła jest dosyć wymagająca, więc większość czasu poświęcam niestety jej. Ale nie, nie poddaję się. Na blogu staram się pisać dosyć często, ale to i tak wychodzi 1 post na miesiąc. Postaram się pisać więcej, o ile pozwoli mi na to nauka.
Jak wiecie, w moim życiu zmienia się wszystko w strasznie szybkim tempie. W domu mieszkam równe pół roku. Tosia ma już ponad 7 miesięcy, a ja w lutym skończę moje równe 15 lat. Zauważyłam, że ja sama też bardzo się zmieniłam, po części zamknęłam się w sobie, inaczej patrzę na świat. Żyję chwilą i staram się nie patrzeć wstecz.

































Moja miłość :D
Po tym, jak przeprowadziłam się na wieś zaczęłam doceniać to, co mam. Każdy dzień jest piękny. Czasami bywa ciężko, ale wiem, że to minie.

Ania

czwartek, 8 października 2015

"Hejty"


Cześć,
dzisiejszy post nie będzie zwykłym wpisem. Chciałabym się z wami podzielić moim zdaniem, dotyczącym tzw. "hejtów". W Polsce ich liczba jest największa, jak zapewne każdy już może zauważyć. Sama też niestety zostałam ofiarą tego g*wna, a dokładniej nienormalnych ludzi. Wyzywali mnie nie powiem jak. Szkoda już po prostu o tym gadać. Ten post nie ma na celu pokazania, że jest jest mi smutno przez to, że mnie brzydko nazwali. Jest mi ich po prostu żal. Są to ludzie, którzy nie mają żadnych życiowych ambicji, marzeń, tylko siedzą w tej pustej przestrzeni, jaką jest internet i obrażają innych ludzi, tylko dlatego, że mają inne zdanie niż oni. Krytykują innych, a sami są nie lepsi. Chodzi mi o to, że naprawdę, nie warto obrażać innych, za to, kim są - innymi od was. Tak samo, nie trzeba zadawać się z takimi frajerami. Możecie na konwersacji z nimi tylko stracić swój cenny czas, który możecie poświęcić na realizowanie swoich marzeń, do których warto 
dążyć. Ja, osobiście, takimi ludźmi średnio się przejmuję, ale wiem, że są osoby, które po takim czymś załamują się totalnie. Na początku też tak miałam. Wiadomo, zawsze robi się przykro, ale już nie przesadzajmy! To zwykli idioci, którzy nie mają co robić, tylko obżerać się i siedzieć przed laptopem. Jest mi naprawdę ich szkoda. To smutne nie mieć przyjaciół, kolegów, z którymi możesz wyjść do parku, na rower, czy nawet umówić się tak po prostu, żeby pogadać. 
Chciałam tylko powiedzieć, że jeżeli hejtujesz, to przestań. Szkoda nerwów innych ludzi i twojego życia, którego potem będziesz żałował, że sprawiłeś innym osobom tyle przykrości, a sam w nim nic nie osiągnąłeś. 


Angie

środa, 30 września 2015

Życie pełne niespodzianek

Cześć,
Na zdjęciu z najlepszym perkusistą w Polsce - moim tatą
i jego dobrym kumplem - Tomkiem Kowalskim. 

nareszcie piszę, znowu po tak długim czasie. Teraz moim głównym zajęciem jest szkoła, niestety. A co do szkoły, to ostatnio obchodziliśmy 70-lecie. Występowali uczniowie z naszej szkoły, Tomek Kowalski, Ewelina Lisowska i No Pesos, zespół, w którym gra mój tata. Fajnie było posłuchać muzyki granej na żywo, zwłaszcza, że ostatnio nie mam czasu jeździć na koncerty. Tak samo nie mam czasu rozwijać swoich zainteresowań. Na perkusji już bardzo dawno nie grałam, co boli mnie niemiłosiernie. Tęsknię za tym bębnieniem... Ale jak na razie próbuję sobie załatwić jakąś do domu. Miejmy nadzieję, że mój plan się ziści. 
Co do mojej osoby, zaczęłam trochę o siebie dbać. Ścięłam włosy, zaczęłam chodzić na zumbę i staram się ograniczać wszystko, co niezdrowe. Wiadomo, głodzić siebie nie wolno, więc od czasu do czasu mam przywilej spożycia chipsa, czy czekolady. Nie chcę być jakąś anorektyczką, już nie przesadzajmy. 
W moim życiu dalej dzieją się zmiany. Kupiliśmy samochód, a drugi dzisiaj sprzedaliśmy. Niestety, nie mamy aż tylu pieniędzy na utrzymanie trzech aut. Zwierzaki miewają się dobrze, a Tośka rośnie jak na drożdżach. Zaczęłyśmy ostatnio chodzić na spacery, które bardzo zbliżają nas do siebie. Traktuję ją już jak młodszą siostrzyczkę. 18 września skończyła już 5 miesięcy. Ten czas tak szybko leci...

W nowym wiejskim domu mieszkam już cztery miesiące. Już się przyzwyczaiłam do mojego nowego, ślicznego pokoju. Nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, w której znowu mieszkam w bloku. Czułam się wtedy jak zamknięta w klatce. Tutaj dopiero poczułam wolność. 





Krwawy Księżyc

W następnym poście postaram się wstawić więcej zdjęć w tym między innymi domu. (Wcześniej nie wstawiałam, bo miałam zepsutego laptopa i zapełnioną lustrzankę.)
Trzymajcie się, 

Angie